Moja przygoda z pomocą drogową

Jakiś czas temu miałem poważną stłuczkę. To była zima i samochód jadący za mną wjechał całym impetem w mój bagażnik. Mocno to odczułem, gdy pasy bezpieczeństwa zadziałały. Ale po wyjściu z samochodu okazało się, że to nie ja byłem poszkodowany. Tył mojego wozu był kompletnie zdezelowany. Auto nie mogło już samo odjechać i trzeba było poprosić, by przyjechała po mnie pomoc drogowa.W zasadzie nie trzeba nawet było po nich dzwonić. Ja zatelefonowałem na policję i dużo wcześniej pojawiły się dwie lawety. Jedna była przeznaczona dla mojego auta, a druga dla auta, które we mnie uderzyło. Trzeba przyznać, że pomoc assistance działa bardzo szybko i sprawnie. Nawet nie trzeba po nich dzwonić. Sami wiedzą, co i gdzie się wydarzyło. Miałem to szczęście, że byłem osobą poszkodowaną, więc drogowa pomoc nie brała ode mnie pieniędzy, tylko wszystko było rozliczane z oc mojego sprawcy. Oczywiście potem trzeba było odstawić samochód, prosto do warsztatu naprawczego. Pomoc drogowa spisała się na medal, a ja po kilku tygodniach miałem auto, jak nowe. Przestrzegam zatem wszystkich, by ubezpieczali się w ramach ac, ponieważ w razie czego nie będą musieli płacić za holowanie pojazdu, a trzeba powiedzieć, że nie jest to tania impreza.

oponiarnia.com.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ