Pewnego razu wpadłam na pomysł, żeby urządzić z moją córką Zosią zabawę w salon piękności. Potrzebowałam trochę zadbać o siebie, aby jej tatuś wciąż się mną zachwycał ona zaś bardzo to lubiła. Wymoczyłyśmy stopy w wodzie. Później zastosowałyśmy piling. Oj jak ona się przy tym uśmiała. Bardzo ją to łaskotało. Następnie zrobiłyśmy piling dłoni. Nałożyłam Zosi na twarz specjalną maseczkę z jogurtu naturalnego. Sobie z racji wieku kupiłam odpowiednią na zmęczoną cerę i zmarszczki. Mój mąż mówi, że nie mam zmarszczek ale dziwnym trafem ja je widzę. Córka zlizała swoją maseczkę. Powiedziała, że to najpyszniejsza maseczka na świecie. Po zmyciu maseczki wklepywałyśmy krem. Zosia miała nivea ja natomiast specjalny na zmarszczki, których ponoć nie mam. Trzeba jednak dmuchać na zimne. Może dzięki temu opóźnię ich powstanie. Po przygotowawczych zabiegach czas na upiększanie dłoni. Jakiś czas temu z racji tego, że Zosia kiedy ja maluję paznokcie ona też bardzo chce, kupiłam jej lakier do paznokci ponoć przeznaczony dla dzieci. Bardzo ładnie pachnie, jak guma balonowa i ma piękny różowy kolor. Ja natomiast wybrałam czerwony hybrydowy kolor. Uwielbiam lakiery hybrydowe. Długo trzymają się na paznokciach. Mogę myć naczynia, szorować podłogi a on nadal jest w stanie nienaruszonym. W dodatku lakiery te posiadają piękne wyraziste barwy. Zaczęłyśmy malować paznokcie. Zosia malowała sobie sama. Ma już w tym wprawę. Jestem z niej bardzo dumna. Każda kobieta musi umieć pomalować sobie paznokcie. Może kiedyś zostanie manicurzystką. Ja niestety nie zdążyłam nawet pomalować ani jednego paznokcia. Otóż kiedy otworzyłam lakier nasz cudowny kot Franek wskoczył na stół aby pokazać, że istnieje i strącił ogonem otwarty lakier na podłogę. Ten się rozbił i rozlał. Pojawił się kolejny problem. Okazało się, że nie mam zmywacza do paznokci. Nie wiedziałam jak usunąć lakier hybrydowy bez zmywacza. Szmatką tylko rozmazałam po całej podłodze. W końcu postawiłam na domestos i szczotkę z ząbkami. Po chwili szorowania w końcu wszystko doczyściłam. Obawiałam się, że domestos zniszczy mi panele ale na szczęście nic się nie stało. Wróciłam do malowania swoich paznokci gdyż Zosia podczas mojego szorowania swoje już skończyła upiększać. Nawet przykleiła ozdobne kropeczki. Z racji tego, że czerwonego już nie miałam postawiłam na kolor bordowy. Tym razem kota zamknęłam na chwilę w łazience. Od tamtej pory jak tylko robiłyśmy z Zosią spa, Franek biedny lądował w łazience i grzecznie czekał aż skończymy zabawę.